Do-jo, szacunek, hołd dla materii i antymaterii Wszechświat, rozwijająca się pulsująca klaustrofobia. To nie jest ponura trasa w przestrzeń straconego czasu, lecz wyjątkowo opisane ziemskie kumite. Opowieść o zakonnikach trenujących półksiężyc, szukających światła w kamiennych grotach lub na dachach drapaczy chmur, gdzie światło gwiazd może nie docierać. Sceneria jest potężna i rozbudowana, łącząc różne kulturowe kody. Od Rękopisu Wojnicza po wschodnie klimaty, które przenikają się z zachodnim światem, gdzie (podobno) wciąż oddychamy i bawimy się. Upadek geometrii euklidesowej i oceany czasu, szablon i hologram. Bauhaus, a zaraz obsesja totemiczna Jorna? W oddali Das Trauma der Geburt und seine Bedeutung fr Psychoanalyse oraz Thomas Hobbes. Książka Mariusza Sambora przywodzi na myśl obraz Edwarda Hoppera Coast Guard Station. Warto pożeglować do chłodu i gorączki nieba. Pustynni bracia pełni są nieoczekiwanego optymizmu, a ich hasło „wrzuć szczęściarza do Nilu, a wypłynie z rybą w ustach” wydaje się rozsądne. Wszystko jest przegrane, ale nie wszystko jest przegrane do końca.
Mariusz Sambor Books
