Ruchy
- 258 pages
- 10 hours of reading
Mała kolejowa mieścina na rubieżach czasoprzestrzeni, zamieszkana przez drugorzędnych aktorów i żałosnych skandalistów, zatraciła swój linearny charakter. Przyczyny i skutki splatają się w sposób chaotyczny, a sytuacje i motywy niebezpiecznie się dublują, jakby w tym rozkładającym się świecie istniała tylko jedna aktywność – mimetyzm kopulacyjny. Na marginesie pozornie przypadkowych wydarzeń rozgrywa się dziwny ceremoniał, a Ruchy upominają się o swoją dolę. Nad miasteczkiem zbierają się czarne chmury, a zimne nóżki przestają być zimne tylko z nazwy. Sławomir Shuty stara się uchwycić tę niespójną, rozkładającą się rzeczywistość, w której historie bohaterów balansują na granicy tragizmu i komizmu, pochłonięte w oparach absurdu. Jego styl wzmacnia mozaika potocznej mowy oraz zakamuflowane nawiązania. Wśród tych okoliczności, Krzysiu, zwany Ciężkim, w stanie desperacji jechał na rowerze pożyczonym od anonimowego nieznajomego, strasznie się na nim denerwując i okrutnie go przeklinając. Jego słowa były dosadne i niemiłe, odzwierciedlając frustrację wobec tej niesfornej maszyny.


